Kilka dni temu miałam przyjemność wziąć udział w warsztatach, których tematem przewodnim była kuchnia gruzińska. Ujmując w kilku słowach, po prostu się zakochałam w orzechowej nucie, kolendrowej woni i aromatycznych potrawach gruzińskich. Nigdy wcześniej nie miałam okazji, więc tym bardziej się cieszę, że mogłam rozpocząć przygodę z kuchnią gruzińską, wcale nie wybierając się daleko.
Warsztaty odbyły się w ramach cyklu „Smaki Życia” i miały miejsce w Masz Gulasz, malutkiej restauracji należącej do Magdy Gessler, zlokalizowanej przy ul. Pięknej 15 w Warszawie. Bardzo klimatyczne miejsce i wyśmienite jedzenie, polecam wszystkim którzy lubią kuchnię węgierską (na bazie przeróżnych kasz), a także gruzińską, gdyż jeśli dobrze pamiętam to w piątki popołudniu i w weekendy króluje tam szefowa kuchni z ursynowskiej restauracyjki Gaumarjos (Magda Gessler przeprowadziła tam podobno prawdziwą rewolucję z imponującym sukcesem, kto oglądał „Kuchenne Rewolucje” ten na pewno wie). Kuchnia gruzińska jest dostępna w restauracji Masz Gulasz codziennie od 17.00, zaś w weekendy od 12.00 do 22.00
Główną gwiazdą warsztatów, oczywiście oprócz niekwestionowanej królowej polskich restauracji Magdy Gessler, była Liana Gamtsemlidze – szefowa kuchni i właścicielka wyżej rzeczonej gruzińskiej restauracji z Ursynowa. Bardzo przypadł mi do gustu jej sposób opowiadania o jedzeniu, a także jej naturalność, niewymuszona uprzejmość i niezwykła sympatyczność. Opowieściom o kuchni gruzińskiej, kuchennych rewolucjach, perypetiach restauracyjnych nie było końca, trudno było przestać także próbowania gruzińskich specjałów (obżarta wyszłam okrutnie). Dzięki temu spotkaniu skosztowałam kuleczek z siekanego szpinaku czy roladek z grillowanego bakłażana oraz papryki z pastą z orzechów włoskich i kolendry. Przewspaniałe przekąski. Pyszne winko.
Jadąc w kierunku Masz Gulasz (pomijając to, że byłam wściekła na deszcz i korki) myślałam o słynnych gruzińskich pierożkach z mięskiem i rosołkiem w środku. Nie skrywałam zachwytu, gdy okazało się, że nauczymy się je robić. Pani Liana nie trzymała przepisu w sekrecie, podzieliła się z nami, co więcej, nauczyła je zawijać. Postanowiłam więc zrobić je w domu. Oczywiście jak mnie znacie, to pewnie się domyślacie, że nie trzymałam się kurczowo receptury i troszeczkę je przerobiłam po swojemu. Zamiast białej mąki użyłam pszennej razowej, a rosołek wlałam drobiowy.
No to się pochwalę moim dziełem, może ktoś będzie chciał spróbować – niebo w gębie. Ostrzegam jednak, że pierożki są pracochłonne, ale warto się napracować dla takiego efektu.
Składniki na 16 sztuk:
Ciasto:
500g mąki pszennej pełnoziarnistej
200ml wody
1 płaska łyżeczka soli
1 jajko
Farsz:
1 kg mielonego mięsa (ma być tłuste, ja użyłam łopatki wieprzowej. W Masz Gulasz jedliśmy wieprzowo- jagnięce)
2 cebulki posiekane (użyłam całych ze szczypiorem, prosto z ogródka mojego tatusia)
pęczek kolendry (jeśli nie ma świeżej, można zmielić taką z torebki)
250 ml rosołku (teoretycznie powinien być świeży, ale ja gotowałam dzień wcześniej rosół i mi został, więc go użyłam, z powodzeniem)
sól, pieprz do smaku
świeżo mielony pieprz do podania
Mąkę połączyć z solą, zrobić „dołek”, wbić jajko i mieszając dolewać wodę. Niestety ciasto wymaga żmudnego wyrabiania, musi być twarde i sprężyste. Podobnie zresztą jak na pierogi, jakie robi moja babcia. Jako że miałam już przyjemność wyrabiania ciasta na pierogi, nie poszło mi najgorzej. Gotowe ciasto podzielić na 16 kulek i kolejno rozwałkować na bardzo cieniutkie okrągłe placki o średnicy około 15 cm.
Wszystkie składniki farszu wrzucić do miski i wymieszać dokładnie, na końcu wlać rosół i znów wymieszać (mięso wciągnie płyn, nie powinno pływać, ale być wilgotne). Na każdym rozwałkowanym placku położyć czubatą łyżkę farszu i zawinąć formując coś na kształt sakiewki, mocno ściskając u góry, żeby nic z pierożka nie wypłynęło.
Gotować świeżo po zawinięciu przez 15 minut w osolonym wrzątku, mieszając od czasu do czasu drewnianą łyżką. Ostrożnie wyłowić i jeść rękami. Chwycić za „czubek”, „dydek” (nie wiem jak tą część pierożka najlepiej nazwać), wygryźć dziurkę i najpierw wypić aromatyczny rosół, a później zjeść całą pyszną resztę.
1 PIEROŻEK to ok. 185kcal,
węglowodany: 19g, białko: 17g, tłuszcz: 4g
Chinkali smakują wyśmienicie ze świeżo mielonym czarnym pieprzem.
Przepyszną mam dziś kolację 🙂
SMACZNEGO!
9 komentarzy
Prześlicznie wyglądają!!! Hehe, ja właśnie skończyłam robić swoje – po raz pierwszy 🙂
W moim wydaniu także był debiut 🙂 smacznego!
Świetna alternatywa dla naszych pierogów – sadze że mozna je nafaszerować wszystkim :).
Myślę, że cały urok chinkali to aromatyczna esencja wypływająca z mięska, którą wypija się zanim zje całą resztę 🙂
Robiłem je już kilka razy, przepis znalazłem w internecie pochodzący ze wschodnich rejonów. Za pierwszym razem wyszło najlepiej. A teraz mam problem z brakiem rosołku, może znasz odp, czemu się tak dzieje?
1 PIEROŻEK to ok. 185kcal,
węglowodany: 19g, białko: 17g, tłuszcz: 4g
w jaki sposób się to wylicza? czy znajdę to w jakiejś książce? proszę bardzo o podpowiedź????
Szukałam przepisu na właśnie takie – i taki rozmiar :0 dziękuję za przepis 🙂
dziś robię na obiadek :):):)
Każdy składnik potrawy ma określoną liczbę składników odżywczych i na podstawie tabel można obliczyć kaloryczność całego posiłku, jak również poszczególnych porcji 🙂
a czy znajdę jakąś książkę, żeby nauczyć się jak to wyliczać? bardzo dziękuję za odpowiedzi 🙂
Myślę, że wiele takich pozycji jest dostępnych. Wybierz się do Empiku przykładowo 🙂
Na początek polecam Ci: http://www.wydawnictwopzwl.pl/dziedziny-okolomedyczne/zywieniedietetyka/prd,liczmy-kalorie,rid,10954.html
Pozdrowienia 🙂