Bardzo lubię piątki. Po pierwsze dlatego, że piątek to weekendu początek, po wtóre u mnie jest fish friday, zatem najczęściej wypróbowuję nowe rybne przepisy. W miniony, zostałam zaproszona do Akademii Kulinarnej Whirlpool na warsztaty z marką SEKO. Na talerze trafiły śledzie pod rożnymi postaciami, według pomysłów Samar Khanafer, uczestniczki Masterchefa. Dzielę się z Wami najlepszym w moim odczuciu przepisem na gryczane bliny z pastą jajeczną i czarnym kawiorem.
100 g mąki pszennej
100 g mąki gryczanej lub pszennej pełnoziarnistej
20 g drożdży
2 szklanki mleka 3.2%
1 żółtko i 1 białko
1 łyżka roztopionego masła
szczypta soli i cukru
masło klarowane do smażenia
4 jajka
2 łyżki majonezu
sól i pieprz do smaku
½ pęczka koperku
½ pęczka szczypioru
2 opakowania koreczków śledziowych z pieprzem SEKO
1 opakowanie czarnego kawioru
½ pęczka koperku
Podgrzewamy ½ szklanki mleka, aby było ciepłe, nie gorące (bo zaparzy nam drożdże). Dodajemy do niego drożdże, 2-3 łyżki mąki i szczyptę cukru i soli. Zaczyn odstawiamy w ciepłe miejsce na 15 minut do wyrośnięcia.
W międzyczasie roztapiamy masło, przesiewamy mąkę. Kiedy masło wystygnie, łączymy wszystkie składniki: mąkę, zaczyn, żółtko, pozostałe mleko. Białka ubijamy na sztywną pianę i dodajemy do masy. Całość delikatnie mieszamy i pozostawiamy do ponownego wyrośnięcia. Następnie smażymy niewielkie placuszki na rozgrzanym maśle klarowanym (dodając kolejne porcje masła, jeśli potrzeba).
Jajka gotujemy na twardo. Następnie drobno siekamy lub blendujemy na gładką pastę z majonezem. Dodajemy drobno posiekany szczypior i koperek. Całość doprawimy solą i pieprzem.
Wykładamy danie w następującej kolejności: blina, pasta jajeczna, śledź, kawior i dekorujemy gałązką kopru.
Danie świetnie się nadaje na przyjęcie, na pewno zachwyci gości tym bardziej, że gryczane bliny mają obłędny smak. Niebawem karnawał, zachowajcie ten przepis i wypróbujcie, na pewno nie pożałujecie.
Oprócz blin było jeszcze wiele pyszności, stół niemal uginał się od śledziowych rarytasów. Dawno tyle śledzia nie zjadłam 😉 a nie jestem jakąś szaloną zwolenniczką marynowanych śledzi (zdecydowanie wolę świeże). Nawet nie wiedziałam, że na tyle sposobów można go przygotować – zdobyłam dużo inspiracji.
Podzielę się z Wami jeszcze jednym przepisem, zaskakująco smacznym:
Bruschetta ze śledziem i konfiturą cebulową z demi glace z octu balsamicznego z rodzynkami, śliwką i żurawiną
6-8 filetów śledziowych a’la Matjas SEKO
1 bagietka
2 czerwone cebule
⅓ szklanki octu balsamicznego
1 łyżka miodu
5 suszonych śliwek
2 łyżki rodzynek
2 łyżki żurawiny
ocet spirytusowy do skropienia śledzi
oliwa z oliwek
sól do smaku
Cebulę kroimy w cienkie piórka (najlepiej na szatkownicy). Na patelni rozgrzewamy miód, następnie dodajemy cebulę i ocet balsamiczny. Całość dusimy na małym ogniu wraz z rodzynkami, pokrojonymi śliwkami i żurawiną, aż ocet się zredukuje. Śledzie kroimy na pól i delikatnie skrapiamy octem spirytusowym.
Bagietkę kroimy na kromki, delikatnie skrapiamy oliwą z oliwek i podpiekamy 2-3 minuty w piekarniku rozgrzanym do 200° C. Następnie na podpieczoną bagietkę wykładamy konfiturę cebulową, a na nią kawałek śledzia.
Prosty przepis, ale nieoczywiste smaki – słony śledź i słodka konfitura, połączenie idealne. Lubię takie szaleństwa. Bardzo dziękuję za zaproszenie na warsztaty, a także za przemiłe towarzystwo! 😉