Recenzja książki, która wciągnęła mnie bez reszty. Jedna z lepszych książek jakie ostatnie czytałam. Polecam gorąco, bo to fascynująca pozycja traktująca o umyśle zdolnym do samoleczenia organizmu.
Skończyłam właśnie lekturę nowej pozycji Wydawnictwa Galaktyka pod tytułem „Lek – jak umysł wpływa na ciało” napisaną przez Jo Marchant, dziennikarkę naukową uhonorowaną wieloma nagrodami. Autorka jest doktorem genetyki, mikrobiologii medycznej i komunikacji naukowej. Pracowała jako redaktorka w „New Scientist” czy „Nature”, a jej artykuły ukazywały się w wielu brytyjskich znanych tytułach prasowych np. „The Guardian”, „The Observer”, „The Economist”, „Wired UK”. Pisze niezwykle lekko, przekazuje wiele cennych informacji na podstawie przejrzystych przykładów, podaje wiedzę naukową w bardzo przystępny i przyjemny sposób.
Przyznam, że już dawno żadna książka mnie tak nie wciągnęła i nie wiem, czy bardziej dlatego, że jestem żywo zainteresowana badaniami klinicznymi, czy też zainteresowały mnie pasjonujące przypadki pacjentów opisanych przez autorkę. Przeczytałam niemal jednym tchem, w każdej wolnej chwili zaglądałam do książki i już zaczęłam wracać do niektórych fragmentów, które wyjątkowo mnie zaintrygowały. Według mnie to jedna z lepszych pozycji popularno-naukowych z dużą dawką ciekawej wiedzy dotyczącej umysłu.
Konwencjonalna medycyna i nauka zazwyczaj ignorują i bagatelizują wpływ umysłu na ciało. Przyjmuje się, że negatywne stany psychiczne, takie jak stres albo niepokój, mogą na dłuższą metę szkodliwie wpływać na nasze zdrowie. W dodatku rzadko zastanawiamy się nad tym, czy stan emocjonalny może się przyczyniać do powstrzymania choroby. No właśnie, czy może?
Po jednej stronie stoją zwolennicy konwencjonalnej medycyny – racjonalni i twardo stąpający po ziemi, których postawę stanowi paradygmat, że ludzkie ciało przypomina maszynę. Myśli, przekonania i emocje na ogół nie mają znaczenia w procesie leczenia, bo przecież gdy maszyna się psuje, nie naprawisz jej rozmową. Lekarze za pomocą analiz, lekarstw, operacji i zabiegów rozpoznają problem i rozwiązują – naprawiają zepsutą część.
Po drugiej stronie znajdują się propagatorzy dawnej, alternatywnej czy wschodniej medycyny, gdzie niematerialne ma pierwszeństwo przed materialnym, człowiek przed chorobą, a subiektywne odczucia i przekonania przed wynikami badań. Zamiast przepisywać leki, terapeuci sięgają po akupunkturę, reiki lub wykorzystują niewidzialne pola energii.
Czy można połączyć te dwa pojęcia i traktować człowieka holistycznie? Nie oddzielnie jako ciało maszynę i oddzielnie psychikę, a jako jedność? Wcale nie musimy rezygnować z racjonalnego myślenia, żeby móc korzystać z uzdrawiającej mocy umysłu. Nauka wciąż wciąż może być obecna w takim podejściu do leczenia.
Niewiele jest badań na ten temat i rzadko ukazują się w prasie, a to niezwykle ciekawe, że nieuchwytne i niematerialne kuracje mogą przynosić dobroczynne i namacalne fizyczne skutki. Na przykład u pacjentów, którzy przed operacją są poddawani hipnozie, występuje mniej powikłań i szybciej wracają do zdrowia. Medytacja powoduje zmiany na poziomie molekularnym. Niezwykłe efekty może przynieść sama wiara w to, że się otrzymało skuteczne lekarstwo.
Autorka książki zjeździła cały świat tropem prowadzonych obecnie pionierskich badań. Znalazła naukowców spoza głównego nurtu, zgłębiających wpływ umysłu na ciało oraz wykorzystujących tę wiedzę do niesienia pomocy pacjentom. Do czego tak naprawdę zdolny jest umysł? Jak i dlaczego działają pewne mechanizmy? Jak możemy zużytkować te najnowsze odkrycia we własnym życiu?
Gorąco zachęcam do lektury, tym bardziej, jeśli chcecie się przekonać:
• Czy ludzie, którzy zwracają się ku medycynie alternatywnej, są po prostu naiwni, czy może jednak wiedzą, co robią?
• Czy myśli, przekonania i emocje mają wpływ na zdrowie fizyczne?
• Czy możemy wytrenować mózg tak, by zaczął leczyć ciało?
Polecam wszystkim osobom zainteresowanych wpływem umysłu na ciało człowieka, ale także wszystkich zainteresowanych badaniami klinicznymi. Książka pokazuje nieco inne badania, znacząco różniące się od podwójnie zaślepionego badania klinicznego kontrolowanego placebo. Umysłu nie można tak po prostu zważyć, zmierzyć i ocenić, jak w przypadku badanego leku. Ale warto eksplorować ten obszar terapii, szczególnie w przypadku chorób przewlekłych.
Jeśli wzbudziłam Waszą ciekawość i chcecie się sami przekonać, czy książka jest tak dobra jak piszę, mam dla Was niespodziankę w postaci konkursu na moim profilu Facebook Dietolog. Zadanie konkursowe polega na odpowiedzi na pytanie w komentarzu posta konkursowego na Facebooku: Dlaczego ta książka powinna trafić do Ciebie?
KONKURS
3. Przystępując do konkursu, Uczestnik wyraża zgodę na przetwarzanie danych osobowych (imię, nazwisko, adres email) na potrzeby konkursu. Osoby biorące udział w konkursach zgadzają się na publikację nazwy ich profilu (imienia oraz nazwiska) w przypadku wygranej.
7 komentarzy
Po przeczytaniu twej recenzji uznałam, że jest to idealna lektura dla mnie, na ten moment życia, gdyż popadłam w pewnym sensie marazm i brak mi motywacji; ze względu na pewne kłopoty zdrowotne mam mętlik w głowie; nie wiem czy się suplementować…a jeśli tak, to gdzie szukać wiarygodnych i naturalnych witamin i suplementów; z drugiej strony staram się wejść w świat mindfulness, medytacji,itp. Jako terapeuta wiem, że wiele zaczyna się i kończy "w głowie", niemniej nasz organizm wycieńczony nie poradzi sobie bez wsparcia "lekami". Wszystko oczywiście z umiarem i dystansem, bez popadania w żadne skrajności. Pragnę przeczytać tę książkę…ba, więcej, pragnę mieć ją koło łóżka i zaglądać w każdej chwili zwątpienia, by czerpać z niej wiedzę i siłę
Dzięki Karola za komentarz! 🙂
Pozytywne myślenie może uzdrawiać i ciało i duszę. Tak więc siła umysłu jest lekiem.
Zgadzam się Basieńko 🙂 buziaki!
Po przeczytaniu Twojej recenzji, bardzo zaintrygowała mnie ta lektura, jednak nie rozumiem, dlaczego by wziąć udział w konkursie, należy na to odpowiedzieć na Fb, skoro do recenzji dotarłam tutaj a nie tam 🙂
Pozdrawiam 🙂
Różne są zasady konkursów 🙂 akurat ten przewidziałam na moim blogowym profilu Facebook.
Rozumiem, ale pojąć nie mogę 😉